Przepraszam za błędy oraz inne niedociągnięcia.
Trzeci dzień. Nieznajoma dziewczyna nadal się nie obudziła, przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, ze ona nie żyje. Na szczęście nadal oddycha. Eric nadal nie odezwał się do nikogo ani słowem, ciągle siedzi gdzieś z dala od nas wpatrując się w przestrzeń. Katerina razem z Jack'iem chodzą szukać nowych miejsc, ale w przeciwną stronę niż korytarze, a ja. Ja po prostu siedzę martwiąc się o wszystkich i czekając na jakiś cud. Jedyną rzeczą jaką bym chciała zrobić, dowiedzieć się kim ona jest i co wie oraz wrócić tam. Może zwariowałam, albo życie mi nie mile jednak to co tam się kryje jest tajemnicą, którą bym odkryła. Spojrzałam na przyjaciela, siedział tak samo odwrócony w stronę ściany opierając się o krzesło. Podeszłam do niego siadając obok, muszę przyznać, że strasznie tu niewygodnie. Chłopaka duże brązowe oczy ani na chwilę nie spojrzały w moją stronę. Nie wiedząc co zbyt robić, po prostu przytuliłam się do niego, był wręcz lodowaty, ani drgnął.
- Umrzemy. - wyszeptał.
- Tego nie wiemy. - stwierdziłam
- A co może się zdarzyć? - ciche jęki odbiegające za mną odwróciły naszą uwagę. Chciałam wstać i dziękować dziewczynie za to, nie znałam odpowiedzi na jego pytanie, a fakt, ze coś powiedział uszczęśliwił mnie. Podniosłam się z zimnej podłogi, brąz włosa piękna dziewczyna leżała trzymając się za głowę, za pewnie nie otworzyła oczu stąd brak jej paniki. Dotknęłam jej dłoni, brunetka podarowała się do pozycji siedzącej.
- Kim jesteś? Gdzie ja jestem? - zapytała zaprezentowana.
- Spokojnie. Ja jestem Samanta, a to Eric. - wskazałam na chłopaka stojącego za mną.
- A ja, ja, ja jestem Clara, Clara Robinson. - dziewczyna jąkała się trzymając za brzuch.
- Boli Cię coś?
- Nieistotne. Gdzie jestem?
- Nie wiem. My tu trafiliśmy trzy dni temu. Pamiętasz cokolwiek? - pokręciła przecząco głową, westchnęłam.
- Chociaż. - podniosła się, obserwowałam z uwagą każdy jej ruch. Ciało miała idealne, ruchy zresztą też. Nic jej nie brakowało, a mi? Przy niej jestem brzydkim kaczątkiem. - Ostatnie co pamiętam, jak kłóciłam się z bratem o mój wyjazd do Nowego Yorku. Właśnie, widział ktoś mojego brata? Ma na imię Martin.
- Umrzemy. - wyszeptał.
- Tego nie wiemy. - stwierdziłam
- A co może się zdarzyć? - ciche jęki odbiegające za mną odwróciły naszą uwagę. Chciałam wstać i dziękować dziewczynie za to, nie znałam odpowiedzi na jego pytanie, a fakt, ze coś powiedział uszczęśliwił mnie. Podniosłam się z zimnej podłogi, brąz włosa piękna dziewczyna leżała trzymając się za głowę, za pewnie nie otworzyła oczu stąd brak jej paniki. Dotknęłam jej dłoni, brunetka podarowała się do pozycji siedzącej.
- Kim jesteś? Gdzie ja jestem? - zapytała zaprezentowana.
- Spokojnie. Ja jestem Samanta, a to Eric. - wskazałam na chłopaka stojącego za mną.
- A ja, ja, ja jestem Clara, Clara Robinson. - dziewczyna jąkała się trzymając za brzuch.
- Boli Cię coś?
- Nieistotne. Gdzie jestem?
- Nie wiem. My tu trafiliśmy trzy dni temu. Pamiętasz cokolwiek? - pokręciła przecząco głową, westchnęłam.
- Chociaż. - podniosła się, obserwowałam z uwagą każdy jej ruch. Ciało miała idealne, ruchy zresztą też. Nic jej nie brakowało, a mi? Przy niej jestem brzydkim kaczątkiem. - Ostatnie co pamiętam, jak kłóciłam się z bratem o mój wyjazd do Nowego Yorku. Właśnie, widział ktoś mojego brata? Ma na imię Martin.
- Nie, niestety nie.
- A wy? Coś więcej pamiętacie, wiecie?
- Jeszcze jest dwójka naszych przyjaciół. Razem tutaj jednego dnia trafiliśmy. Wiemy gdzie jest kuchnia, ale nie zbyt wyposażona. - podsumowałam.
- I ze dzieją się tutaj dziwne rzeczy. - wtrącił Eric.
- Jak i nic więcej nie pamiętamy. - dodałam. Clara usiadła na jednym z krzeseł nerwowo poruszając nogą. Dlaczego lampy się nie zapaliły, a może otworzyła się jakaś inna rzecz? Eric siedział wpatrzony w nową dziewczynę jak obrazek, jego wzrok dosłownie ją pożera. Nie czuje się zazdrosna, po prostu nie możemy się zakochiwać zwłaszcza w takich sytuacji, przecież to może tylko nam zaszkodzić. Obgryzałam nerwowo paznokcie, wyrosłam z tego już dobrych kilka lat temu, ale nawyk powrócił. Do pokój obiegła dwójka przyjaciół, wyglądali jak by przebiegli jakiś maraton, dyszeli ze zmęczenia.
- Co się stało? - przytuliłam roztrzęsioną dziewczynę.
- Ściany zaczęły się ruszać, myślałam, że nie wyjdziemy z tego cało. - powiedział Jack.
- Jak to zaczęły się ruszać?! - przestraszona Clara wyszła z ciemnej części pokoju, za nią Eric. Ciekawe co robili tam razem? Może, po prostu siedzieli i rozmawiali, a ja dramatyzuje? Przerodziłam się swoją głupotą, przecież to było oczywiste.
- Kim jesteś do cholery? - zapytał Jack.
- Clara, a ty za pewnie Jack i Katerina.
- Oho, już jej nie lubię. - szeptała mi do ucha Kate. Dziewczyny charakter oraz zachowanie jest podobne do Emily, naszego wroga numer jeden. Dziewczyna była tak zdesperowana, aby zmanipulować potem odebrać mi czy Kate każdego chłopaka, albo w jakikolwiek sposób uprzykrzy nam życie, że zaczęło nas to irytować. Clara stała robiąc maślane oczy do chłopaków, miałam ochotę ją zamknąć gdzieś w jakimś pokoju, aby nie mieć żadnych kompleksów.
Czy ja naprawdę myślę o kompleksach właśnie teraz? Cóż.
- Podobno masz brata? - zapytała Katerina.
- Tak, nie wiem czy tu jest, ale możemy go poszukać? - zapytała.
- Chyba nie zbyt się nim przejmujesz. - stwierdziłam.
- Nie mamy zbyt dobrych relacji. - westchnęła.
- To może pójdę razem z Clarą? - zaproponował Eric. Przewracając oczami usiadłam na krześle, naprawdę nie miałam czasu, ani chęci na to patrzeć. Nie jestem zazdrosna, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi, tylko.
Oh, jestem beznadziejna.
Nie mogę tak bezczynnie siedzieć, to bez sensu. Nie w moim stylu. Wstałam zabierając latarkę z podłogi, nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
- Jack? Pójdziesz, że mną? - zapytałam.
- Gdzie? - spytała Katerina. Spojrzałam na nią z nadzieją, że zrozumie.
- Tam.
- Zwariowałaś! - wykrzyczał Eric.
- Ktoś musi. Ty idź szukaj braciszka, ja idę się dowiedzieć co to jest.
- Jasne, chodźmy.
- Nie. Byłem tam, myślę, ze to ja powinienem iść. Niech Jack pójście z Clarą.
- Tak i przypominam Ci, że nie odezwałeś się do nikogo przez prawie dwa dni. Wybacz, idę z Jackiem.
- Jack pójdzie chętnie z naszą nową śliczną koleżanką, prawda?
- Ja-jasne. - zdenerwowany blondyn odpowiedział.
- Jak chcesz, ale ja potem nie będę twoim psychologiem.
- Nie byłaś nim. - ignorując bruneta ruszyłam w tajemniczą stronę. Świeciłam latarką tak, abym na nic nie wejść, chłopak milczał. Woda pod moimi nogami znacznie mniej chlapała, a lampy coraz częściej migotały. Mój wzrok nie dawał sobie rady z społecznością, musiałam mrugać co chwilę. Przeszłam przez miejsce gdzie przeważnie słyszę głosy, tym razem panowała kompletna cisza. Eric trzymał się tuż za mną trzymając drugą latarkę w ręku, dziwne dreszcze przeszły przez moje ciało.
Rozumiem, ze ona ma dużo lepszy wygląd ode mnie, ale kto nie przejmuje się własnym bratem? Ta dziewczyna mi bardzo nie pasuje, jest zbyt spokojna, zbyt obojętna. Jeszcze mogła myśleć o jakiś podrywach czy czymś więcej.
- Myślisz, ze jej brat jest ostatnim? Może wtedy otworzą się jakieś drzwi czy coś. - wyszeptał.
- Nie wiem co myśleć mam. Czas pokaże. Zresztą ta dziewczyna wydaje się mieć głowę na karku. Może się przydać. - Oh to z pewnością ma. Przydać? Do rozmowy o paznokciach? Sama ugryzłam się w język za to co powiedziałam, kompletnie kłamałam.
Ale cóż, jestem miłą osobą.
Stałam przędzy tymi samymi korytarzami, a mój mózg powtarzał tylko, aby się zawrócić, a ciało oblał strach, ale nie mogę, muszę się dowiedzieć.
- Ten po lewej. - wskazałam palcem. Dobrze pamiętam, ze to właśnie do środkowego chodziliśmy teraz czas na inny. Ruszyłam przed siebie cała się trzęsąc, ręką na moich plecach Erica dodawała mi odwagi. Ten był inny, jego mury były całe białe bez ani jednego rysunku, podłogę nie wypełniała woda tylko panele, a do ścian były przyczepione jakieś świeczki. Po wyglądzie nie wygląda tak źle, mam nadzieję, że nic w nich się nie kryje.
Muzyka. Jakaś muzyka, nieznana mi melodia dochodziła z głębi korytarzu.
- Stój. - stanęłam jak chłopak mówił. - Coś tu jest. - nic kompletnie nie słyszałam oprócz jakieś melodyjki. Tęsknię za swoją komórką, słuchawkami i muzyką. Bez tej rzeczy jest trudno przetrać.
- Nic nie słyszę oprócz muzyki.
- Jakiej do cholery muzyki?
- Wracamy. - złapałam chłopaka za rękę. Szybko zaczęliśmy się kierować do wyjścia, brunet zrobił się cały blady, a przyjemna muzyka wcale nie ucichła prawdę mówiąc walce mi to nie przeszkadzało. Ledwo nadarzałam za szybkim krokiem chłopaka, jego długie nogi przy moich krótkich na prawdę dobrze nie wyglądały. Przed drzwiami stała Katerina jakieś chłopak (prawdopodobnie braciszek) gwiazdeczka oraz Jack.
- To on? - zapytałam. Chłopak był na prawdę przystojny, ale na pewno starszy ode mnie jak i reszty. Miał krótkie brąz włosy, bardzo dobrze zbudowane ciało, nie należał do najwyższych, ale na pewno był wyższy ode mnie. Kiedy miał już coś powiedzieć obok nas rozniósł się głośny pisk jak by ktoś zaczął krzyczeć biegnąc w naszą stronę. Każdy trzymał się za uszy krzycząc. Ból był nie do zniesienia, jak ktoś by mi chciał rozerwać uszy. Nagle nastała piękna cisza, a obok nas uchylił się stare, nawet bardzo stare drzwi, których na pewno nie było tutaj wcześniej.
- Co do kurwy? - zapytał nowy znajomy. Nie ujęłabym tego lepiej.
- A wy? Coś więcej pamiętacie, wiecie?
- Jeszcze jest dwójka naszych przyjaciół. Razem tutaj jednego dnia trafiliśmy. Wiemy gdzie jest kuchnia, ale nie zbyt wyposażona. - podsumowałam.
- I ze dzieją się tutaj dziwne rzeczy. - wtrącił Eric.
- Jak i nic więcej nie pamiętamy. - dodałam. Clara usiadła na jednym z krzeseł nerwowo poruszając nogą. Dlaczego lampy się nie zapaliły, a może otworzyła się jakaś inna rzecz? Eric siedział wpatrzony w nową dziewczynę jak obrazek, jego wzrok dosłownie ją pożera. Nie czuje się zazdrosna, po prostu nie możemy się zakochiwać zwłaszcza w takich sytuacji, przecież to może tylko nam zaszkodzić. Obgryzałam nerwowo paznokcie, wyrosłam z tego już dobrych kilka lat temu, ale nawyk powrócił. Do pokój obiegła dwójka przyjaciół, wyglądali jak by przebiegli jakiś maraton, dyszeli ze zmęczenia.
- Co się stało? - przytuliłam roztrzęsioną dziewczynę.
- Ściany zaczęły się ruszać, myślałam, że nie wyjdziemy z tego cało. - powiedział Jack.
- Jak to zaczęły się ruszać?! - przestraszona Clara wyszła z ciemnej części pokoju, za nią Eric. Ciekawe co robili tam razem? Może, po prostu siedzieli i rozmawiali, a ja dramatyzuje? Przerodziłam się swoją głupotą, przecież to było oczywiste.
- Kim jesteś do cholery? - zapytał Jack.
- Clara, a ty za pewnie Jack i Katerina.
- Oho, już jej nie lubię. - szeptała mi do ucha Kate. Dziewczyny charakter oraz zachowanie jest podobne do Emily, naszego wroga numer jeden. Dziewczyna była tak zdesperowana, aby zmanipulować potem odebrać mi czy Kate każdego chłopaka, albo w jakikolwiek sposób uprzykrzy nam życie, że zaczęło nas to irytować. Clara stała robiąc maślane oczy do chłopaków, miałam ochotę ją zamknąć gdzieś w jakimś pokoju, aby nie mieć żadnych kompleksów.
Czy ja naprawdę myślę o kompleksach właśnie teraz? Cóż.
- Podobno masz brata? - zapytała Katerina.
- Tak, nie wiem czy tu jest, ale możemy go poszukać? - zapytała.
- Chyba nie zbyt się nim przejmujesz. - stwierdziłam.
- Nie mamy zbyt dobrych relacji. - westchnęła.
- To może pójdę razem z Clarą? - zaproponował Eric. Przewracając oczami usiadłam na krześle, naprawdę nie miałam czasu, ani chęci na to patrzeć. Nie jestem zazdrosna, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi, tylko.
Oh, jestem beznadziejna.
Nie mogę tak bezczynnie siedzieć, to bez sensu. Nie w moim stylu. Wstałam zabierając latarkę z podłogi, nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
- Jack? Pójdziesz, że mną? - zapytałam.
- Gdzie? - spytała Katerina. Spojrzałam na nią z nadzieją, że zrozumie.
- Tam.
- Zwariowałaś! - wykrzyczał Eric.
- Ktoś musi. Ty idź szukaj braciszka, ja idę się dowiedzieć co to jest.
- Jasne, chodźmy.
- Nie. Byłem tam, myślę, ze to ja powinienem iść. Niech Jack pójście z Clarą.
- Tak i przypominam Ci, że nie odezwałeś się do nikogo przez prawie dwa dni. Wybacz, idę z Jackiem.
- Jack pójdzie chętnie z naszą nową śliczną koleżanką, prawda?
- Ja-jasne. - zdenerwowany blondyn odpowiedział.
- Jak chcesz, ale ja potem nie będę twoim psychologiem.
- Nie byłaś nim. - ignorując bruneta ruszyłam w tajemniczą stronę. Świeciłam latarką tak, abym na nic nie wejść, chłopak milczał. Woda pod moimi nogami znacznie mniej chlapała, a lampy coraz częściej migotały. Mój wzrok nie dawał sobie rady z społecznością, musiałam mrugać co chwilę. Przeszłam przez miejsce gdzie przeważnie słyszę głosy, tym razem panowała kompletna cisza. Eric trzymał się tuż za mną trzymając drugą latarkę w ręku, dziwne dreszcze przeszły przez moje ciało.
Rozumiem, ze ona ma dużo lepszy wygląd ode mnie, ale kto nie przejmuje się własnym bratem? Ta dziewczyna mi bardzo nie pasuje, jest zbyt spokojna, zbyt obojętna. Jeszcze mogła myśleć o jakiś podrywach czy czymś więcej.
- Myślisz, ze jej brat jest ostatnim? Może wtedy otworzą się jakieś drzwi czy coś. - wyszeptał.
- Nie wiem co myśleć mam. Czas pokaże. Zresztą ta dziewczyna wydaje się mieć głowę na karku. Może się przydać. - Oh to z pewnością ma. Przydać? Do rozmowy o paznokciach? Sama ugryzłam się w język za to co powiedziałam, kompletnie kłamałam.
Ale cóż, jestem miłą osobą.
Stałam przędzy tymi samymi korytarzami, a mój mózg powtarzał tylko, aby się zawrócić, a ciało oblał strach, ale nie mogę, muszę się dowiedzieć.
- Ten po lewej. - wskazałam palcem. Dobrze pamiętam, ze to właśnie do środkowego chodziliśmy teraz czas na inny. Ruszyłam przed siebie cała się trzęsąc, ręką na moich plecach Erica dodawała mi odwagi. Ten był inny, jego mury były całe białe bez ani jednego rysunku, podłogę nie wypełniała woda tylko panele, a do ścian były przyczepione jakieś świeczki. Po wyglądzie nie wygląda tak źle, mam nadzieję, że nic w nich się nie kryje.
Muzyka. Jakaś muzyka, nieznana mi melodia dochodziła z głębi korytarzu.
- Stój. - stanęłam jak chłopak mówił. - Coś tu jest. - nic kompletnie nie słyszałam oprócz jakieś melodyjki. Tęsknię za swoją komórką, słuchawkami i muzyką. Bez tej rzeczy jest trudno przetrać.
- Nic nie słyszę oprócz muzyki.
- Jakiej do cholery muzyki?
- Wracamy. - złapałam chłopaka za rękę. Szybko zaczęliśmy się kierować do wyjścia, brunet zrobił się cały blady, a przyjemna muzyka wcale nie ucichła prawdę mówiąc walce mi to nie przeszkadzało. Ledwo nadarzałam za szybkim krokiem chłopaka, jego długie nogi przy moich krótkich na prawdę dobrze nie wyglądały. Przed drzwiami stała Katerina jakieś chłopak (prawdopodobnie braciszek) gwiazdeczka oraz Jack.
- To on? - zapytałam. Chłopak był na prawdę przystojny, ale na pewno starszy ode mnie jak i reszty. Miał krótkie brąz włosy, bardzo dobrze zbudowane ciało, nie należał do najwyższych, ale na pewno był wyższy ode mnie. Kiedy miał już coś powiedzieć obok nas rozniósł się głośny pisk jak by ktoś zaczął krzyczeć biegnąc w naszą stronę. Każdy trzymał się za uszy krzycząc. Ból był nie do zniesienia, jak ktoś by mi chciał rozerwać uszy. Nagle nastała piękna cisza, a obok nas uchylił się stare, nawet bardzo stare drzwi, których na pewno nie było tutaj wcześniej.
- Co do kurwy? - zapytał nowy znajomy. Nie ujęłabym tego lepiej.
----
WIEM OKROPNY ZA CO BARDZO PRZEPRASZAM! Nie wyszedł jak miał wyjść, ani trochę nie jestem z tego rozdziału zadowolona, ale brak czasu (cóż szkoła, eh) zmusił mnie do wstawienia tego, ponieważ czytaliścieby o wiele dłużej, a i tak was przeczytałam. Kolejny nie jestem W stanie powiedzieć kiedy będzie. Postaram się jak na szybciej. Kocham was ❤
SKOMENTUJ, DLA CIEBIE TO CHWILA, A DLA MNIE MOTYWACJA.
Rozdział zajebisty ^^ Nie lubię te Clary ;__; Wredna szmata... XD Czekam na next i życzę dalszej weny :**
OdpowiedzUsuńRozdział Świetny!!! Czekam na nexta <33
OdpowiedzUsuń