środa, 29 października 2014

INFORMACJA


I tak nikt nie czyta mojego bloga, ale i tak napiszę.
Więc blog zostaje zawieszony na czas nieograniczony. Niestety, ale brakuje mi weny jak i chęci. Szkoła mnie wykańcza, a do tego problemy moje osobiste. Przepraszam, do zobaczenia wkrótce.

piątek, 24 października 2014

4.

Przepraszam za wszystkie błędy oraz niedociągnięcia.

Czwarty dzień. 
Stoję właśnie przed białymi drzwiami, które zjawiły się znikąd. Obok mnie opierał się o ścianę Jack. Przez całą noc nie przymrużyłam oka, więc moje ciało w ogóle ze mną nie współpracuje, a oczy same się zamykają. Moja ciekawość, jak i strach nie pozwalają mi zasnąć. Chęć, aby iść wzdłuż korytarzy szukać dalej jakiś rzeczy jest tak potężna, lecz zmęczenie daje o sobie znaki. Wszyscy próbujemy funkcjonować chociaż odrobinę normalnie, rozmawiać, żartować, mimo wszytko jest to cholernie trudne. Myśl o czymś innym jest trudna, a co dopiero żartować, chociaż droga Clara wcale nie miała z tym problemu. Słysząc donośny dość piskliwy głosik brunetki moja twarz wykrzywiła się w niezadowoleniu. Ten śmiech i to udawanie z siebie wielkiej nie wiadomo jakiej, naprawdę doprowadzało mnie do granic wytrzymałości złości, ale najlepsze jest to, że oprócz mnie nikt nikogo nie denerwuje jej zachowanie, które jest zupełnie nieodpowiednie do sytuacji. Każdy tłumaczy: "Bez tego już byśmy zwariowali. Odpuść trochę." Jak ja mogę odpuścić? Nie potrafię. Oparłam się o zimną ścianę, a woda od razu znalazła się na mojej bluzie. Krzyżując ręce na piersiach, westchnęłam. Oczy same zamykały mi się przy kolejnym ziewnięciu, chociaż starałam się je chociaż odrobinę zahamować. Niestety było to ode mnie silniejsze. 
- Idź się prześpij. Naprawdę stanie i rozpatrywanie się w nie nas nie uratuje. - troskliwy głos przyjaciółki przywrócił mnie do rzeczywistości. Przyjechałam dłonią po swojej twarzy, odkleiłam plecy od wilgotnej ściany, odwracając się prosto w stronę blondynki.
- Wiesz słuchają życiowych opowieści Robinson, więc jest to mało wykonalne. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Przesadzasz. Musisz się do niej przekonać jak ja. - oh nie, Katerina nie przekonała się do niej. Ona przekonała się do jej brata. Zauroczona wyglądem chłopaka nagle stała się jej wierną przyjaciółką. Zawsze wiedziałam, że dziewczyna ma słabość do chłopaków, ale nigdy nie sądziłam, że aż tak. Przetarłam dłońmi twarz, a moje ciężkie nogi, które ledwo utrzymywały ciężar ciała lekko się ugięły. Zmuszona pójściem się przespać ominęłam blondynkę, idąc do pokoju. Wszyscy siedzieli na krzesłach żywo rozmawiając na jakiś temat. Co chwilę padało jakieś wyzwisko, krzyk, klaskanie czy śmiech. Zsunęłam dwa krzesła razem, kładąc się na nich. Po raz kolejny zatęskniłam za miękkim łóżkiem oraz ciszą.

***

Przeglądałam się z uwagą Martinowi, który tłumaczył nam swój plan działania i próbowałam zapamiętać każdy dokładny szczegół zwłaszcza, ze miałam iść z Jack'iem, a każdy wie, ze ten chłopak nawet adresu mieszkania nie jest w stanie zapamiętać dokładnie.
- Raczej zrobił bym to inaczej, dlaczego Katerina razem z Clarą mają iść do tunelu? Nie sądzę, aby mogły to spokojnie przejść, a co gorsza wrócić cało. Nadal nie mamy pojęcia co się tam kryje,a tylko ja z Samantą mamy jakiekolwiek pojęcie. - zauważył dumny że swoich słów Eric.
- Masz rację. - przyznała uśmiechając się Clara, moje kąciki ust lekko się podniosły. Wizja powrotu tam była dla mnie idealna, a moja ciekawość w końcu trochę zaspokojona. - Ale chce tam iść. - otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Otworzyłam usta, aby zacząć używać wszystkich argumentów dlaczego to zły pomysł, które wymyśliłam na poczekaniu.
- Świetnie! - uradowana Kate klasnęła w dłonie. Wcale nie widziałam ani odrobinę powodu do radości, spojrzałam na blondynkę zimnym, morderczym wzrokiem. Nadal nie rozumiałam, dlaczego to Martin ma decydować za nas wszystkich, ale jednak inni tego chcą, a ja sama mogę sobie pogadać do siebie, bo nikt mnie nie słuchał. Kiedy wszyscy wszytko ustalili, każdy dostał po latarkę w dłoń ruszając w wyznaczoną stronę.
- Trzymaj się za mną. - powiedziałam do dziewczyny włączając urządzenie.
- Raczej ty powinnaś mnie. - przepychając się do przodu lekko odepchnęła mnie w tył. Wyklinając pod nosem i wykorzystując wszystkie obelgi jakie znam w głowie obrażałam dziewczynę idąca dumnie przede mną, słuchałam kapiącej wody. Kiedy poczułam brak wody pod stopami, a przede mną pojawiły się trzy ciemne korytarze oraz głosy naszych przyjaciół za nami, którzy szli do pozostałych korytarzy lekko się uśmiechnęłam. Może wyglądało to dość dziwnie, ale czym bliżej byłam dowiedzenia się tego, czym jest to coś czułam, jak wszytko we mnie się budzi. Brunetka zatrzymała się świecąc przed siebie, chociaż nie zbyt dużo mogła zobaczyć, bo widoczne były tylko napisy oraz podłoga z kamienia.
- I co? Już nie taka odważna? - śmiejąc się weszłam do ciemnych korytarzy. Świeciłam po ścianach po podłodze, aby uważać na wszelkie przeszkody. Ciche zgrzytanie zębami dziewczyny, prawie deptającej mi po piętach, irytowało mnie. Odwróciłam się świecąc prosto w jej twarz, a ta lekko przymrużyła oczy. 
- Przestań! - powiedziałam wymachując rękoma.
- A co ja mogę?
- Było się nie pchać gdzie nie potrzeba.
- A może Ciebie boli to, że nie poszłaś z Ericem? Albo, ze to mój brat wszystkim rozkazuje, a nie ty? Albo.. - weszłam jej prosto w słowo.
- Skończ. - powiedziałam stanowczo odwracając się na pięcie. Nic z tych rzeczy nie było prawdziwe, oczywiście wolałabym iść z Ericem, a nie z nią. Cóż to, że Martin miał plan to go zrealizowaliśmy w końcu teraz wszytko się liczy. Ja wcale nie byłam zazdrosna o Erica, bo nie miałam czemu. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Przełknęłam głośniej silne słysząc charakterystyczne szepty oraz Nowy dźwięk jak by ktoś szurał po ziemi ciężkimi łańcuchami. Moje ciało całe się spięło, a brunetka złapała mnie za rękę, jeszcze bardziej się skrzywiłam z niezadowolenia. Próbowałam wsłuchać się w dźwięki, aby chociaż mniej więcej wiedzieć w która stronę mam iść, ale one dochodziły z każdej możliwej strony. Za mną, przede mną, obok mnie po jeden i drugiej stronie jak i nade mną i pode mną. Moje usta zaczęły żale zrzec, a ręce się trząść jednak tym razem nie poddam się tak łatwo strachowi, muszę w końcu dowiedzieć się więcej. Przyczepioną do mnie Clarę lekko odepchnęłam, aby chociaż odrobinę mieć wolnej przestrzeni bo nie czułam się z byt dobrze czując ją Tak blisko. Ruszyłam dalej zaglądając przez ramię za siebie, światło lamp z korytarza znikło całkowicie, a oprócz naszych dwóch latarek nie było żadnego światła. Szłam dalej, czując wodę pod nogami nie zatrzymałam się co chwilę dźwięk stawał się wyraźniejszy. Idąc dalej prawie cała trzęsąca się ze strachu, a moje serce było z bardzo szybką prędkością. 
- Wracajmy. - szepnęła mi do ucha dziewczyna. Zignorowałam to puszczając jej rękę, nieświadomie musiałam ją złapać.
- Kochanie, zabawny się dzisiaj. To będzie twój najlepszy dzień w życiu. Nie daj się namawiać. - słowa jakieś dziwnej melodii rozpłynęły się echem. Stanęłam patrząc zdenerwowana na dziewczynę, którą była w identycznej sytuacji jak ja. Ruszający się cień za nią zwrócił moją uwagę od razu zaświeciłam w tamtą stronę, ale nikogo, ani niczego nie było, tylko niekończąca się ciemność. Głośny śmiech dochodzący z nie wiadomo skąd po czym poczułam jak ściana obok mnie zaczyna się ruszać.
- Czy ja ściana? - zapytała brunetka.
- Tak, biegnij! - krzyknęłam ruszając z całych sił przede siebie. Ściany poruszały się w każdą stronę, a moja orientacja w ciemnym korytarzu była zerowa. Co chwilę potykałam się o jakieś murek, albo cokolwiek to było trzymając za rękę Clarę nie wywrócilam się na szczęście, ani razu. Czułam się jak by ten korytarz nigdy miał się nie skończyć, a to mój koniec, ale widać światło uśmiechnęłam się  przyspieszając niegdyś bym nie pomyślała ze jestem w stanie biec tak szybko. Odetchnęłam, kiedy znalazłam się przed nim, a ściana zamknęła wejście. Korytarz był zamknięty, a głodna muzyka dobiegła do moich uszu roznosząc się echem.
- To już koniec, więcej się kochanie nie zobaczymy. Ty i ja byliśmy jak da oddzielne światy jednak miłość nasza połączyła w dziwny sposób. Do końca życia będziesz śnić o mnie, ale nie zawsze dobrze, pamiętaj o mnie. - próbując wyrównać oddech opadłam na kolana. Schowałam twarz we dłonie, a melodia grającej gitary razem ze skrzypcami ucichła. Chęć odejścia jak najdalej bardzo mi odpowiadała, więc bez żadnych słów ostatnimi siłami ruszyłam mokrym korytarzem do naszych przyjaciół, zastanawiając się co im się przydarzyło. Droga dłużyła się niesamowicie, ale widok oraz odgłosy prawdopodobnie kłótni znajomych uspokoiła mnie. Weszłam do pokoju, gdzie Eric kłócił się wymachując we wszystkie strony rękoma z Martinem. Oparłam się o próg przyglądając się im.
- Co się stało? - zapytałam po dłuższej chwili Kate, która zjawiła się z kuchni.
- Razem z Martinem znaleźliśmy łazienkę, jest woda, bo jak by inaczej, a Jack z Ericem znaleźli broń i Martin nie chce jej dać. - oznajmiła obojętnie blondynka.
- Co?! - krzyknęłam przy czym zwracając na siebie uwagę. Podeszłam bliżej Martina stając na przeciwko mnie jego wzrok był idealny, abym nie miała zbyt zadzierać głowy do góry. - Co ty siebie myślisz? - zapytałam.
- Nie rozumiem. - odpowiedział szukając wzrokiem ratunku u kogokolwiek.
- To ja Ci wytłumaczę. Przychodzisz z nie wiadomo skąd z tym czymś. - wskazałam dłonią na Clarę, która jedynie wywróciła oczami. - Po czym zaczynasz się rządzić, ale wiesz co? Mam Cię kompletnie w dupnie, koleś! Znam ledwo twoje imię i nazwisko, ale więcej nie chce wiedzieć. Chce się stąd wydostać, a mało co nie dostałam zawału słuchając żałosnej muzyki i mało nie przygnieciona ścianą, ale skoro mamy broń to znaczy, ze mamy jej używać! Do jasnej cholery każdy chce żyć, a jeżeli ty nie chcesz to spieprzaj! - skończyłam swój monolog widząc przerażone spojrzenia znajomych. Dałam upust wszystkim złym emocjom, jakie w sobie miałam. Czy poczułam się lepiej? I tak bardzo, na nieszczęście chłopaka to na niego padło.
- Jestem starszy i hej! Też mam Cię w dupie. - odgryzł. Nie pakując kompletnie nad swoim ciałem uderzyłam z otwartej ręki prosto w policzek chłopaka, ale ten ledwo się ruszył. Przecież użyłam całej swojej siły. Zaraz tylko czułam jak chłopak przykłada mi nóż do gardła mocno przyciskając do ściany.
- Co jeszcze chowasz przed nami? - zapytałam widząc przedmiot w jego dłoni, który właśnie lekko ranił moją skórę. Jego wzrok nie oderwał się ani na chwilę od mojej twarzy, a moje pytanie oraz krzyki innych kompletnie ignorował. Jego oczy dosłownie stały się całe czarne i nie mówię o tęczówkach mówię raczej o całych oczach, wyrażały kompletną ciemność, zimno oraz brak uczyć. Mogłam dostrzec swoje odbicie w tej głębi ciemności. Po chwili jego czy stały się normalne, a niebieskie tęczówki wróciły na swoje miejsce. Otworzyłam oczy nie dowierzając.

 __________________
Więc mamy kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się podoba bo ja nie jestem w pełni z niego zadowolona. Jak wrażenia po teledysku Steal my girl? dla mnie jest genialny *.*

*Skomentuj. Dla ciebie to chwila, a dla mnie wielka motywacja.* 

sobota, 11 października 2014

3.

Przepraszam za błędy oraz inne niedociągnięcia. 

Trzeci dzień. Nieznajoma dziewczyna nadal się nie obudziła, przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, ze ona nie żyje. Na szczęście nadal oddycha. Eric nadal nie odezwał się do nikogo ani słowem, ciągle siedzi gdzieś z dala od nas wpatrując się w przestrzeń. Katerina razem z Jack'iem chodzą szukać nowych miejsc, ale w przeciwną stronę niż korytarze, a ja. Ja po prostu siedzę martwiąc się o wszystkich i czekając na jakiś cud. Jedyną rzeczą jaką bym chciała zrobić, dowiedzieć się kim ona jest i co wie oraz wrócić tam. Może zwariowałam, albo życie mi nie mile jednak to co tam się kryje jest tajemnicą, którą bym odkryła. Spojrzałam na przyjaciela, siedział tak samo odwrócony w stronę ściany opierając się o krzesło. Podeszłam do niego siadając obok, muszę przyznać, że strasznie tu niewygodnie. Chłopaka duże brązowe oczy ani na chwilę nie spojrzały w moją stronę. Nie wiedząc co zbyt robić, po prostu przytuliłam się do niego, był wręcz lodowaty, ani drgnął.
- Umrzemy. - wyszeptał.
- Tego nie wiemy. - stwierdziłam
- A co może się zdarzyć? - ciche jęki odbiegające za mną odwróciły naszą uwagę. Chciałam wstać i dziękować dziewczynie za to, nie znałam odpowiedzi na jego pytanie, a fakt, ze coś powiedział uszczęśliwił mnie. Podniosłam się z zimnej podłogi, brąz włosa piękna dziewczyna leżała trzymając się za głowę, za pewnie nie otworzyła oczu stąd brak jej paniki. Dotknęłam jej dłoni, brunetka podarowała się do pozycji siedzącej.
- Kim jesteś? Gdzie ja jestem? - zapytała zaprezentowana.
- Spokojnie. Ja jestem Samanta, a to Eric. - wskazałam na chłopaka stojącego za mną.
- A ja, ja, ja jestem Clara, Clara Robinson. - dziewczyna jąkała się trzymając za brzuch.
- Boli Cię coś?
- Nieistotne. Gdzie jestem?
- Nie wiem. My tu trafiliśmy trzy dni temu. Pamiętasz cokolwiek? - pokręciła przecząco głową, westchnęłam.
- Chociaż. - podniosła się, obserwowałam z uwagą każdy jej ruch. Ciało miała idealne, ruchy zresztą też. Nic jej nie brakowało, a mi? Przy niej jestem brzydkim kaczątkiem. - Ostatnie co pamiętam, jak kłóciłam się z bratem o mój wyjazd do Nowego Yorku. Właśnie, widział ktoś mojego brata? Ma na imię Martin. 
- Nie, niestety nie.
- A wy? Coś więcej pamiętacie, wiecie?
- Jeszcze jest dwójka naszych przyjaciół. Razem tutaj jednego dnia trafiliśmy. Wiemy gdzie jest kuchnia, ale nie zbyt wyposażona. - podsumowałam.
- I ze dzieją się tutaj dziwne rzeczy. - wtrącił Eric.
- Jak i nic więcej nie pamiętamy. - dodałam. Clara usiadła na jednym z krzeseł nerwowo poruszając nogą. Dlaczego lampy się nie zapaliły, a może otworzyła się jakaś inna rzecz? Eric siedział wpatrzony w nową dziewczynę jak obrazek, jego wzrok dosłownie ją pożera. Nie czuje się zazdrosna, po prostu nie możemy się zakochiwać zwłaszcza w takich sytuacji, przecież to może tylko nam zaszkodzić. Obgryzałam nerwowo paznokcie, wyrosłam z tego już dobrych kilka lat temu, ale nawyk powrócił. Do pokój obiegła dwójka przyjaciół, wyglądali jak by przebiegli jakiś maraton, dyszeli ze zmęczenia.
- Co się stało? - przytuliłam roztrzęsioną dziewczynę.
- Ściany zaczęły się ruszać, myślałam, że nie wyjdziemy z tego cało. - powiedział Jack.
- Jak to zaczęły się ruszać?! - przestraszona Clara wyszła z ciemnej części pokoju, za nią Eric. Ciekawe co robili tam razem? Może, po prostu siedzieli i rozmawiali, a ja dramatyzuje? Przerodziłam się swoją głupotą, przecież to było oczywiste.
- Kim jesteś do cholery? - zapytał Jack.
- Clara, a ty za pewnie Jack i Katerina.
- Oho, już jej nie lubię. - szeptała mi do ucha Kate. Dziewczyny charakter oraz zachowanie jest podobne do Emily, naszego wroga numer jeden. Dziewczyna była tak zdesperowana, aby zmanipulować potem odebrać mi czy Kate każdego chłopaka, albo w jakikolwiek sposób uprzykrzy nam życie, że zaczęło nas to irytować. Clara stała robiąc maślane oczy do chłopaków, miałam ochotę ją zamknąć gdzieś w jakimś pokoju, aby nie mieć żadnych kompleksów.
Czy ja naprawdę myślę o kompleksach właśnie teraz? Cóż.
- Podobno masz brata? - zapytała Katerina.
- Tak, nie wiem czy tu jest, ale możemy go poszukać? - zapytała.
- Chyba nie zbyt się nim przejmujesz. - stwierdziłam.
- Nie mamy zbyt dobrych relacji. - westchnęła.
- To może pójdę razem z Clarą? - zaproponował Eric. Przewracając oczami usiadłam na krześle, naprawdę nie miałam czasu, ani chęci na to patrzeć. Nie jestem zazdrosna, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi, tylko.
Oh, jestem beznadziejna.
Nie mogę tak bezczynnie siedzieć, to bez sensu. Nie w moim stylu. Wstałam zabierając latarkę z podłogi, nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
- Jack? Pójdziesz, że mną? - zapytałam.
- Gdzie? - spytała Katerina. Spojrzałam na nią z nadzieją, że zrozumie.
- Tam.
- Zwariowałaś! - wykrzyczał Eric.
- Ktoś musi. Ty idź szukaj braciszka, ja idę się dowiedzieć co to jest.
- Jasne, chodźmy.
- Nie. Byłem tam, myślę, ze to ja powinienem iść. Niech Jack pójście z Clarą.
- Tak i przypominam Ci, że nie odezwałeś się do nikogo przez prawie dwa dni. Wybacz, idę z Jackiem.
- Jack pójdzie chętnie z naszą nową śliczną koleżanką, prawda?
- Ja-jasne. - zdenerwowany blondyn odpowiedział.
- Jak chcesz, ale ja potem nie będę twoim psychologiem.
- Nie byłaś nim. - ignorując bruneta ruszyłam w tajemniczą stronę. Świeciłam latarką tak, abym na nic nie wejść, chłopak milczał. Woda pod moimi nogami znacznie mniej chlapała, a lampy coraz częściej migotały. Mój wzrok nie dawał sobie rady z społecznością, musiałam mrugać co chwilę. Przeszłam przez miejsce gdzie przeważnie słyszę głosy, tym razem panowała kompletna cisza. Eric trzymał się tuż za mną trzymając drugą latarkę w ręku, dziwne dreszcze przeszły przez moje ciało. 
Rozumiem, ze ona ma dużo lepszy wygląd ode mnie, ale kto nie przejmuje się własnym bratem? Ta dziewczyna mi bardzo nie pasuje, jest zbyt spokojna, zbyt obojętna. Jeszcze mogła myśleć o jakiś podrywach czy czymś więcej.
- Myślisz, ze jej brat jest ostatnim? Może wtedy otworzą się jakieś drzwi czy coś. - wyszeptał.
- Nie wiem co myśleć mam. Czas pokaże. Zresztą ta dziewczyna wydaje się mieć głowę na karku. Może się przydać. - Oh to z pewnością ma. Przydać? Do rozmowy o paznokciach? Sama ugryzłam się w język za to co powiedziałam, kompletnie kłamałam.
Ale cóż, jestem miłą osobą.
Stałam przędzy tymi samymi korytarzami, a mój mózg powtarzał tylko, aby się zawrócić, a ciało oblał strach, ale nie mogę, muszę się dowiedzieć.
- Ten po lewej. - wskazałam palcem. Dobrze pamiętam, ze to właśnie do środkowego chodziliśmy teraz czas na inny. Ruszyłam przed siebie cała się trzęsąc, ręką na moich plecach Erica dodawała mi odwagi. Ten był inny, jego mury były całe białe bez ani jednego rysunku, podłogę nie wypełniała woda tylko panele, a do ścian były przyczepione jakieś świeczki. Po wyglądzie nie wygląda tak źle, mam nadzieję, że nic w nich się nie kryje.
Muzyka. Jakaś muzyka, nieznana mi melodia dochodziła z głębi korytarzu.
- Stój. - stanęłam jak chłopak mówił. - Coś tu jest. - nic kompletnie nie słyszałam oprócz jakieś melodyjki. Tęsknię za swoją komórką, słuchawkami i muzyką. Bez tej rzeczy jest trudno przetrać.
- Nic nie słyszę oprócz muzyki.
- Jakiej do cholery muzyki?
- Wracamy. - złapałam chłopaka za rękę. Szybko zaczęliśmy się kierować do wyjścia, brunet zrobił się cały blady, a przyjemna muzyka wcale nie ucichła prawdę mówiąc walce mi to nie przeszkadzało. Ledwo nadarzałam za szybkim krokiem chłopaka, jego długie nogi przy moich krótkich na prawdę dobrze nie wyglądały. Przed drzwiami stała Katerina jakieś chłopak (prawdopodobnie braciszek) gwiazdeczka oraz Jack.
- To on? - zapytałam. Chłopak był na prawdę przystojny, ale na pewno starszy ode mnie jak i reszty. Miał krótkie brąz włosy, bardzo dobrze zbudowane ciało, nie należał do najwyższych, ale na pewno był wyższy ode mnie. Kiedy miał już coś powiedzieć obok nas rozniósł się głośny pisk jak by ktoś zaczął krzyczeć biegnąc w naszą stronę. Każdy trzymał się za uszy krzycząc. Ból był nie do zniesienia, jak ktoś by mi chciał rozerwać uszy. Nagle nastała piękna cisza, a obok nas uchylił się stare, nawet bardzo stare drzwi, których na pewno nie było tutaj wcześniej.
- Co do kurwy? - zapytał nowy znajomy. Nie ujęłabym tego lepiej.




----
WIEM OKROPNY ZA CO BARDZO PRZEPRASZAM! Nie wyszedł jak miał wyjść, ani trochę nie jestem z tego rozdziału zadowolona, ale brak czasu (cóż szkoła, eh) zmusił mnie do wstawienia tego, ponieważ czytaliścieby o wiele dłużej, a i tak was przeczytałam. Kolejny nie jestem W stanie powiedzieć kiedy będzie. Postaram się jak na szybciej. Kocham was ❤

SKOMENTUJ, DLA CIEBIE TO CHWILA, A DLA MNIE MOTYWACJA. 

Zwiastun.

Było ciężko, ale jest :D Oficjalny zwiastun Crazy House :)







czwartek, 2 października 2014

2.

Godziny ciągnęły się niesamowicie. Minął jeden dzień, a ja czuje się jakby to był już tydzień. Moje zaspane oczy skanowały cały pokój, światło dochodzące z korytarza wystarczyło, abym zobaczyła, że wszyscy jeszcze śpią. Najciszej jak potrafiłam odsunęłam krzesła, tak abym mogła wyjść. Wzrokiem zaczęłam szukać latarki, którą wczoraj znaleźliśmy. Jack przytulał się do niej jak do pluszowego misia, a ja po prostu nie mogłam się nie uśmiechnąć. Ukucnęłam delikatnie zabierając latarkę, blondyn nie chciał mi jej oddać, jednak po małym szarpaniu udało mi się ją zabrać. Obeszłam ostrożnie wszystkie "łóżka" i wyszłam. Światło dzienne nie dochodziło tutaj, zostawały nam tylko te lampy, które co chwila migały, a widoczność była jeszcze bardziej utrudniona. Idąc korytarzem w poszukiwaniu jakiegokolwiek jedzenia czy picia, miałam wrażenie, ze wody jest znacznie mniej. Moje trampki do końca nie wyschły więc nie czułam jak woda wlewa się do moich butów. Światła się kończyły, a głosy w mojej głowie zaczynały się pojawiać. Biłam się z myślami czy powinnam iść dalej, albo zawrócić.
- Co ty tu robisz sama? - odwróciłam się. Latarka prosto świeciła na osobę przede mną. Brunet zasłaniał ręką rażące światło.
- Nigdy mnie tak nie strasz! A zwłaszcza tutaj. - powiedziałam oburzona.
- Nie chciałem Cię przestraszyć. - powiedział chłopak zabierając mi z ręki latarkę. - Przepraszam, ale ty nie powinnaś wychodzić sama. Zwłaszcza tutaj. - stwierdził z troską Eric. - Właściwie, co tutaj robisz?
- Szukam jakiegoś jedzenia, picia, czegokolwiek. - oznajmiłam.
- To chodzimy razem. - ruszyłam za Eric'em. Moja ciekawość była zbyt silna, aby zawrócić i zignorować szepty. Próbując je chociaż odrobinę zrozumieć trzymałam mocno kawałek bluzy chłopaka. Na ścianie już nie pokazywały się żadne drzwi, ale głosy nadal były kompletnie niezrozumiałe. Westchnęłam z bezsilności, kiedy wszytko ucichło, słyszałam jedynie ciche stukanie czymś metalowym o ścianę, podobnie jak Katerina kiedy ją znaleźliśmy. Aby upewnić się ze tym razem nie tylko ja to słyszę spojrzałam na Erica, chłopak w uwagą wpatrywał się we trzy tunele. Ciężko było stwierdzić z którego dochodzi ten dźwięk zwłaszcza jakie echo przychodziło się po korytarzu.
- Idziemy? - zapytał.
- Jesteś pewny?
- Nie. - zrobiłam krok do przodu. Strach był we mnie wszędzie, w głowie słyszałam jedynie "Nie idź." albo "To się źle skończy!", moje ręce całe się trzęsły, a warga krwawiła od jej zagryzania, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Wody nie było wcale, a na murach same graffiti. Muszę przyznać, że czuje się jak w jakimś tunelu, który prowadzi na drugą ulice w centrum. Wszystko wyglądało tak normalnie, brakowało tylko schodów na dwór, które bardzo by się przydały.

Śmiech. Śmiech, który nie należał Ani do mnie, ani to mojego towarzysza. Zatrzymałam się gwałtownie, latarka zgasła, a śmiech stał się bardziej wyraźny. Jak by to co się stało było tuż obok mnie. Mocno trzymałam Erica, ciemność jaka była obok nas uniemożliwiała mi zobaczenie czegokolwiek i kogokolwiek. Chłopaka ręce objęły mnie przesuwając do siebie, czułam jak moje serce biło jak by zaraz miało wyjść z mojej klatki piersiowej. Cisza, wytrzymałam oddech zresztą nie tylko ja. Staliśmy wtuleni w siebie, nic nie widząc i słysząc. Latarka zapaliła się, nie czułam bliskości chłopaka, zanim zdążyłam się odwrócić latarka upadła na podłogę robiąc okropny hałas przy tym. Podniosłam ją, na szczęście jeszcze świeciła, świeciłam dookoła szukając chłopaka. Nigdzie do nie było, nagle jak by wyparował. Nigdy w życiu nie bałam się jak teraz, byłam bliska płaczu, albo jakieś histerii.
- Samanta! - słysząc krzyk Erica szybko zaczęłam się rozglądać. - Zostaw mnie! - znowu. Widząc chłopaka wciąganego za jakiś zaułek, którego wcześniej prawdopodobnie nie było, albo przynajmniej nie zauważyliśmy go. Podbiegłam do niego łapiąc za ręce, ciągnęłam odpychając się nogami od muru za ręce chłopaka, wszytko działo się tak szybko, ze nie byłam w stanie myśleć. Nagle poczułam ciało chłopaka na sobie, pomagając sobie nawzajem wstaliśmy ruszając najszybciej jak potrafiłam przed siebie. Stojąc pod lampami odetchnęłam z ulgą. Moje ciało całe się trzęsło, płuca bolały od braku tlenu, Eric wcale nie wyglądał lepiej. Jego policzki były mokre od płaczu, a wyraz twarzy obojętny. Złapałam za jego rękę, podskoczył zabierając ją.
- Gdzie wy byliście?! - zapytała biegnąca Katerina z Jack'iem w naszą stronę. - Nic wam nie jest? - złapała Erica za ręce jednak ten szybko się odsunął, znikając w pokoju.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. Co mogłam im powiedzieć? Sama zbyt wiele nie wiedziałam oprócz tego, ze nie jesteśmy sami i cokolwiek chowa się w tych korytarzach wcale nie ma przyjaznych zamiarów wobec nas. Usiadłam na zimnej ziemi, twarz schowałam w dłoniach, a nogi podkuliłam pod brodę. Czemu właśnie my? Dlaczego nie mogę jak inne dziewczyny w moim wieku pracować w jakieś firmie, obgadywać koleżanki z pracy razem z jakaś inną. Zakochać się w jakimś chłopaku, który okaże się żonaty? Oh, wole o wiele taki scenariusz mojego życia niż ten jaki przeżywam. Spojrzałam przed siebie, przy ścianie widoczna była osoba, Eric siedział w ciemnościach kompletnie sam. Tak bardzo chciałbym iść do niego, powiedzieć, ze wszytko będzie dobrze, ale jaką miałam gwarancję że tak będzie? Przecież w naszym wypadku to najgłupsza odpowiedz jaką można usłyszeć.
- Powiesz co się stało? - zapytała Katerina siadająca obok mnie.

   ***
Pijąc wodę, którą udało mi się odnaleźć siedziałam wpatrując się w jakiś bardzo stare obrazy. Nie mogąc myśleć o Ericu, stworze które chowa się w korytarzach, po prostu ruszyłam szukając czegokolwiek. Nie wiem jak mi się to udało, ale znalazłam kuchnie, w której było jakiś jedzenie. Generalnie same zupki Chińskie, co wydało się jeszcze bardziej dziwne? Był i gaz. Tak mamy kuchnie, jestem pewna, że łazienka też jest, za pewnie również działa bo jak by inaczej. Marzyłam tylko o wygodnym łóżku, a przed tym gorąca kąpiel, ale zaraz wracałam do rzeczywistości i widziałam zniszczone ściany razem z wodą w korytarzu oraz krzesłami, które wyglądają jak by zaraz miały się rozpaść.
- Nie odezwał się ani słowem. - westchnęła Katerina siadając na jakimś blacie całym w kurzu.
- Wiesz, nie wiadomo co się tam działo. Co on widział, a czego ja nie. Dajmy mu czas. 
- Ale go nie mamy! Ocknij się! Nie jesteśmy na wakacjach! - dziewczyna podnosząc głos wymachiwała rękoma.
- Coś ty nie powiesz?
- Chodzi tylko o to, ze nie mamy czasu na jakiekolwiek załamania. Trzeba się stąd wydostać. Przykro mi, ale bez łazienki oraz na samych przeterminowanych zupkach nie zamierzam żyć.
- Wiem, ale nie wiesz co on zobaczył. Nie wiesz jak to jest. Musimy się wspierać, a nie nawzajem obwiniać! To żadnego z nas wina.
- A czy ja mówię o czyjejś winie?
- Tak, napiłbym się wina. Najbardziej lubię czerwone, a wy? - wchodząc do kuchni Jack przerwał nam rozmowę. Ignorując go, zostawiłam ich samych. Słysząc okropny huk podbiegłam do pokoju w którym siedział Eric. Na środku leżała nieprzytomna dziewczyna, którą widzę po raz pierwszy na oczy.