piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 5.

Przepraszam za wszystkie błędy oraz niedociągnięcia.
Piąty dzień.
Kolejna noc, podczas której nie zmrużyłam oka. Kiedy tylko próbuje zasnąć przed oczami pojawia mi się obraz jego czarnych oczu, a wszystko staje się mroczniejsze. Nie odezwałam się słowem na ten temat, bo i tak nikt by mi nie uwierzył. Szłam, trzymając mocno latarkę w dłoni, przez mokry korytarz. Słyszałam, jak Jack idący za mną nuci jedną ze swoich ulubionych piosenek pod nosem. Tak bardzo tęskniłam za technologią, jak i innymi rzeczami. Chociaż najbardziej za słońcem i za jego ciepłymi promieniami zamiast lamp.
- Tu nic nie ma. - westchnął zrezygnowany chłopak.
- Przysięgam, że coś słyszałam.
- Może coś Ci się wydawało? Nie śpisz w ogóle.
- Śpię. - odpowiedziałam cicho.
- Wracamy. - ciągnąc mnie za ramię, blondyn wyłączył latarkę. Ciemność stała się bardziej przerażająca. Czułam na sobie czyjś wzrok i wcale nie należał on do Jacka. Przełknęłam ślinę, a moje dłonie zaczęły się lekko trząść. Odsunęłam się od blondyna, widząc światło oraz słysząc odgłosy z otwartego pokoju. Oparłam się o framugę, przytrzymując się. Mimo swego zmęczenia czułam monotonnie, która stawała się dużą częścią mojego życia, mimo sytuacji w jakiej jestem. Nie przespane noce, szukanie, dziwne tajemnicze rzeczy, spanie. Te same zajęcia, a przez brak kontaktu z osobami z zewnątrz i w ogóle ze światem, doprowadziła do tego, że nie mam bladego pojęcia jaki mamy dzień tygodnia, ani jaką mamy obecnie godzinę. Usiadłam na jednym z krzeseł, czułam mroczny wzrok Marthina chęć odwrócenia się w jego stronę była ogromna, ale uczucie jakby ktoś wrzucił mi kostkę lodu z tyłu koszulki, dało mi jedno do zrozumienia. Aby nie ryzykować. Dłonią przetarłam zmęczone oczy i szybkim ruchem przysunęłam krzesło bliżej siebie, gdzie zaraz znalazły się moje nogi.
***
Siedziałam na blacie w rzekomej kuchni. Obok mnie stała Rebecca, trzymając w ręku mały rewolwer Martin uznał, że nie ma szans z nami więc dostaliśmy broń, pomijając fakt, że prawie nikt z nas nie umie się nim obsługiwać. Przynajmniej odrobinę czujemy się bezpieczniej. Pomieszczenie nie było zbyt szczególne. Na ścianach wisiały brudne, zakurzone, podrapane obrazy. Na środku znajdował się blat na którym właśnie siedziałam, a wokół najróżniejsze rzeczy nie zdolne do użycia. Podkuliłam nogi pod brodę wpatrując się w przestrzeń.
- Wiesz co? Martin jest taki przystojny. Obiecuje Ci, że jak się stąd wydostaniemy umówie się z nim. - oznajmiła Rebecca.
- Myślałam, że nie gustujesz w starszych. Wolisz osoby bliższe naszemu wieku. - Martin na pewno był starszy od nas. Zaledwie skończyliśmy dwadzieścia lat. Tak w prawdzie jeszcze nie każdy, Jack kończy najpóźniej z nas, a Martin wyglądał na ponad trzydzieści lat. Co prawda był przystojny chociaż w małym stopniu, ale jak dla mnie zbyt duża różnica wieku, a do tego jego mroczna strona która zdążyłam poznać. Przypominając czerń jego oczu przeszły mnie ciarki po całym ciele, a myśli, czy mogę nazwać go psychopatą, albo zabójcąc chociaż nie wiem czy kogoś kiedyś zabił, owładnęły mój umysł. Bardziej pasuje psychopata.
- Oj tam, na prawdę czepiasz się szczegółów. - westchnęła blondynka.
- Po prostu pamiętam jakie miałaś zdanie na temat Nory. - wzruszyłam ramionami. Dokładnie pamiętam, jak Nora, dziewczyna, która zakochała się w nauczycielu została tak zgnębiona, że przeniosła się do innej szkoły. Rebecca potrafiła cały mi dniami mówić jaki z niej "dziwoląg" ja za to miałam zupełnie inne zdanie.
- On był od niej starszy od co najmniej trzydzieści lat. - powiedziała z oburzeniem.
- Nie przesadzaj. - zaśmiałam się pod nosem z obliczeń przyjaciółki. Do kuchni wszedł Martin za nim weszła Clara, oboje spojrzeli na nas od niechcenia, ale mój wzrok od razu skierował się w stronę oczu mężczyzny. Były normalne, zielone tęczówki ani trochę nie przypomniały tamtych mrocznych oczu.
Może świruje?
W mojej głowie od razu pokazała się lampka, która oznaczała, abym jak najszybciej opuścić to miejsce. Ani mi się śniło, aby ta sytuacja mogła się powtórzyć. Zeskoczyłam z blatu, chcąc wprowadzić swój plan ucieczki w życie, ale nie było mi to dane przez rękę chłopaka, która chwyciła mnie za ramię. Zatrzymawszy się całe moje ciało zamarło, gestem ręki pokazał aby nas zostawili samych. Wzrokiem szukałam jakiegokolwiek przedmiotu do obrony, ewentualnie pomocy w ucieczce. Kiedy zostaliśmy sami, poczułam jak popycha mnie do tylu, a plecy uderzyły w wystający lekko blat.
- Chcę porozmawiać. - zaczął. Jego wyraz twarzy oraz głos jakim mówił znaczyło, że jest poważny i to nawet bardzo.
- O czym? - wyszeptałam jednak szybko odchrząknęłam, aby mój ton głosu brzmiał normalnie.
- Chcę ustalić kilka rzeczy.
- To w takim razie dlaczego rozmawiasz tylko ze mną? - jego ręce znalazły się po oby stronach moich bioder. Mocno naciskał na blat przez co jego palce były wręcz sine.
- Ponieważ, ty i ja jesteśmy przywódcami.
- O czym ty mówisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Wiesz, o czym mówię. Chodzi tylko o to, abyś zaczęła się mnie słuchać, a będzie dobrze. - przebiegły uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Rozumiesz? Ten kto nie jest wart, ani w stanie przetrwać musi zginąć. - mówiąc napierał palcem na moją klatkę piersiową. Problem w tym, że nie miałam kompletnie pojęcia o czym on do mnie mówi, a fakt że czułam się jak sparaliżowana ze strachu wcale mi nie pomagał w zadawaniu jakichkolwiek pytań, czy też żądaniu wyjaśnień. - Rozumiesz Samanto? - pokręciłam twierdząco głową dając mu do zrozumienia, że tak. Odsunął się ode mnie z uśmiechem odwrócił się na pięcie, oszołomiona patrzyłam jak odchodził.
Jest psychopatą.
Jestem tego więcej niż pewna. Próbowałam zrozumieć sytuację, która miała miejsce przed chwilą, ale wszystko działo się tak szybko, tak niezrozumiale. Ukucnęłam, chowając w dłonie twarz. Zaczęłam brać głębokie wdechy, aby moje tętno zwolniło.
***
- Ludzie!! - głośne wołanie Erica z pokoju zwróciło moją uwagę. Odwróciwszy się na pięcie, ruszyłam w stronę pokoju, z którego słuchać było krzyk chłopaka. Chwilę później każdy stał przy stoliku, na którym leżała mapa, którą Jack znalazł w pokoju w którym się obudził. Na niej były zaznaczone punkty, których nie było wcześniej.
- Więc skoro mamy mapę trzeba to wykorzystać. Środkowy korytarz jest zamknięty. - spojrzał na mnie po czym markerem zakreslił "x" na danym miejscu. - W tych dwóch nadal nic nie wiadomo.
- Zaznacz pokoje w których już byliśmy. - zaproponował Jack. Eric zaczął zaznaczać miejsca w których już byliśmy. Patrząc na tą mapę było ich naprawdę mało, a codziennie dzielimy się i chodzimy. To miejsce było ogromne, a nawet nie wiem jak dostać się do połowy.
- Pozostałe korytarze też muszą się ruszać, albo odkrywać jakąś tajemnicę. - oznajmiła Clara.
- Brawo Sherlock'u. - odpowiedziałam ironicznie.
- Może byś się za coś wzięła? Jak na razie jesteś bezużyteczna.
- Odpowiedziała dziewczyna, którą nosili bo nie chciała zamoczyć butów.
- Dość. - powiedział surowo Eric dalej pochłonięty ustawianiem znaków x na mapie. Usiadłam na jednym z krzeseł ignorując spojrzenia Clary.
Jej brat jest psycholem, a ona nie posiada mózgu.
- Czyli jeżeli się podzielimy i pójdziemy w te miejsca.. - przerwałam Jack'owi.
- Jak chcesz geniuszu tam trafić skoro nie mamy pojęcia jak tam dojść? - zapytałam.
- Może twoje duchy nam powiedzą. - z drwią w głowie powiedziała Clara.
- Twierdzisz że zmyślam?! - oburzona wstałam podchodząc do niej.
- Myślę, że świrujesz. - uśmiechnęła się podle. Zacisnęłam wargi. Takie myśli przechodzą mi przez głowę, ale czy ja świruję? Ciszę, która panowała przerwał Eric. Clara uśmiechała się z satysfakcją że swoich słów do mnie.
- Ja idę z Samantą. - oznajmił Eric przywracając mnie do rzeczywistości.
-----
Oj Martin straszysz, a Clara pusta lala XD
W następnym rozdziale będzie dużo o Samancie i Ericu zamierzam w kończy zacząć pisać więcej o nich ;3
BUM! Jestem.. Znowu.. :D Cóż nie potrafiłam nie pisać tego oto powiadamia, a że miałam trochę czasu wolnego to jest.
Nie wiem czy mi wszedł, ale mogę stwierdzic ze jak dla mnie nie jest najgorzej.
Nie mogę wam obiecać, że będę dodawać regularnie rozdziały bo to jest nierealne. BĘDĘ PISAĆ KIEDY BĘDĘ MIEĆ CZAS.
Widzimy się w następnym :3
*Zostaw coś po sobie. Dla mnie to duża motywacja, a dla Ciebie chwila.*

2 komentarze:

  1. Super rozdział !!! Nie mogę się doczekać następnego i życzę weny <3 Jula

    OdpowiedzUsuń
  2. Ufff, dobrze, że jesteś. Świetny rozdział! Cp powiesz na Sameric? :3 hehehe

    OdpowiedzUsuń